Marka Thierry Mugler/Mugler niebawem zaprezentuje nową
wodę perfumowaną dla kobiet o intrygującej nazwie Aura który absolutnie nie ma
nic wspólnego z poprzednią wersją wydaną w 2006 roku jako element Le Parfum Coffret-
kolekcji 15 limitowanych, ekskluzywnych pachnideł zamkniętych w czerwonym pudełku.
W nutach letnio, bardzo zielono i aromatycznie: liść rabarbaru, kwiat
pomarańczy, wanilia Bourbon, Wolfwood (syntetyczna molekuła z Firmenich o drzewnym zapachu) Twarzą kampanii reklamowej nowych perfum została białoruska modelka Zhenya Katava.
W uzupełnieniu dostaniemy także wymienny 100ml wkład
wody perfumowanej, mleczko do ciała jak i Mleczko do kąpieli. Premiera
zapowiadana jest na koniec Czerwca 2017 roku. A jak przedstawia się to pachnidło?
Aura
opisywana jest jako orientalna cielesna roślina o zielono-owocowych akordach. I
rzeczywiście tak jest.
W kompozycji tej dominująca jest owocowa słodycz, ale z tych lekko zielonych, niedojrzałych przypominających owocową sałatkę z mnóstwem zielonego kiwi i poziomek pokruszonych musującymi, lekko kwaskowatymi zielonymi landrynami z kilkoma kroplami soku z zielonego rabarbaru. Z czasem do głosu dochodzi bukiet białych kwiatów, lecz nadal z wybijającą nutą gourmandową, owocowo-waniliową do której dochodzą akordy drzewne. Wyczuwam w nim także tę dziwnie plastikowy aromat znany mi z legendarnego Aliena. Aura jest dla mnie tym zapachem, w którym spodziewałem się więcej wilgoci, zielonej dżungli, a przede wszystkim mocny dodatek kwaśnego rabarbaru na którego tak liczyłem, a dostałem za dużo słodyczy i przecieru z dojrzewających owoców. Od marki o ugruntowanej pozycji tworzącej znakomite perfumy raczej oczekuję więcej… Tak czy inaczej nie jest to dzieło sztuki perfumeryjnej, ale może się spodobać gdyż w noszeniu jest interesująca i z pewnością perfumy będą komercyjnym sukcesem.
W kompozycji tej dominująca jest owocowa słodycz, ale z tych lekko zielonych, niedojrzałych przypominających owocową sałatkę z mnóstwem zielonego kiwi i poziomek pokruszonych musującymi, lekko kwaskowatymi zielonymi landrynami z kilkoma kroplami soku z zielonego rabarbaru. Z czasem do głosu dochodzi bukiet białych kwiatów, lecz nadal z wybijającą nutą gourmandową, owocowo-waniliową do której dochodzą akordy drzewne. Wyczuwam w nim także tę dziwnie plastikowy aromat znany mi z legendarnego Aliena. Aura jest dla mnie tym zapachem, w którym spodziewałem się więcej wilgoci, zielonej dżungli, a przede wszystkim mocny dodatek kwaśnego rabarbaru na którego tak liczyłem, a dostałem za dużo słodyczy i przecieru z dojrzewających owoców. Od marki o ugruntowanej pozycji tworzącej znakomite perfumy raczej oczekuję więcej… Tak czy inaczej nie jest to dzieło sztuki perfumeryjnej, ale może się spodobać gdyż w noszeniu jest interesująca i z pewnością perfumy będą komercyjnym sukcesem.