Marka JUL
et MAD ceniona jest przeze mnie ze względu na bezkompromisową rewelacyjną
jakość swoich dzieł, jak i piękną miłosną historię opowiedzianą
zapachami. Jest ona świadectwem głębokiej miłości między jego dwoma
założycielami- Juliena Blancharda i Madaliny Stoica-Blanchard,
inspirowana etapami miłosnej podróży dwojga bliskich sobie ludzi.
Po
debiutanckim sukcesie pierwszych trzech pachnideł z 2012 roku (Amour de
Palazzo, Stilletos on Lex, Terrasse a St-Germain) i Aqua Sextius z 2014 roku -
ostatnich, czwartych perfum wykreowanych przez utalentowaną młodą perfumiarkę
Cecile Zarokian, w tym roku na tegorocznych siódmych już targach Essence-The
Scent of Excellence w Mediolanie zaprezentowana została nowa kolekcja
zatytułowana „Les WHITE” na którą składać się będą aż trzy
pachnidła Garuda, Nin-Shar, Néa o wysokiej koncentracji w
formie ekstraktów tak jak wcześniejsze ich zapachy.
Nazwa
kolekcji pochodzi tak naprawdę od nazwiska Juliana i Madaliny Blanchard gdzie
francuskie określenie blanche oznacza biały. Orientalna
kolekcja trzech pachnideł Les White ukazuje inną podróż. Inspirowana jest
czasami świetności starożytnych zaginionych cywilizacji. Zaprezentowana została
w pozłacanych, ręcznie sygnowanych kryształami Svarowskiego flakonach
zamkniętych w wykonanych ręcznie drewnianych lakierowanych na biało pudełkach.
W sprzedaży pojawiła się od Maja 2015 roku.
Perfumiarzem dwóch (z trzech) nowości jest młody utalentowany człek z pochodzenia Włoch Luca Maffei, który ma już w swoim dorobku imponujące dzieła dla Pineider, Acca Kappa, Washington Tremlett, Perris Monte Carlo, Peccato Originale, Masque Fragranze Milano, Gabriella Chieffo Profumi, Tiziana Terenzi, Alyssa Ashley, Womo oraz Zippo.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=865550646813931&set=pb.100000770110606.-2207520000.1436860215.&type=3&theater
Flakon
Zwieńczony
złotą nasadką z modelem znaku marki, kolekcjonerki pozłacany flakon jest istnym
klejnotem. Jego zdobienie wskazuje na mnóstwo faz, na proces badany i
realizowany przez długi czas przez prawdziwych francuskich rzemieślników. Po
całkowitym jego zanurzeniu w kąpieli w złocie, przód jest częściowo polerowany,
by ukazać przezroczystość szkła oraz nazwę zapachu i logo. Ten sam proces
zastosowano z tyłu, ukazano odbicie nazwy perfum i logo będące zatem
odpowiedzią na przednie zdobienie dla uzyskania zaskakującego efektu,
prawdziwego „dialogu” pomiędzy dwiema płaszczyznami.
Kolekcjonerska
edycja
Zastrzeżony
dla tej znakomitej kolekcji, kolekcjonerski, cenny flakon oferowany jest w
wyjątkowej drewnianej szkatułce pokrytej pięciowarstwowym białym lakierem,
wytworzonej całkowicie ręcznie przez wyspecjalizowanych francuskich
rzemieślników. Istne dzieło sztuki, szkatułka przedstawia dwoje bocznych drzwi
udekorowanych magnetyczną plakietką z metalowym złotym zamknięciem, zrobionym
na miarę i z wygrawerowanym symbolem JU ET MAD. Wnętrze
wyściełane jest luksusową białą satyną, by elegancko zaprezentować piękny
flakon. Ukryta przegródka wyściełana tą samą elegancką satyną i udekorowana
złotą metalową plakietką z wygrawerowanym logo JUL ET MAD Paris gości
dyskretnie elegancki zapach „Nomad Spray”
Ten
dodatek do sygnatury, już wypełniony i przeznaczony do wielokrotnego
napełniania, jest całkowicie pozłacany i ozdobiony kryształami osadzonymi we
wzorze logo JUL ET MAD.
Zupełny
luksus i niezrównana francuska znajomość rzeczy odzwierciedlone są w
oryginalności, jakości i subtelności każdego zapachu JUL ET MAD i ich opakowania.
GARUDA jest
hołdem złożonym wielkiemu starożytnemu imperium Angkoru zwanego Khmerskim istniejącego
w okresie od 802 do 1432 roku. Nazwa Angkor pochodzi od sanskryckiego
słowa nagara czyli: święte miasto. Otoczone jest murem ozdobionym płaskorzeźbami:
słoniami i mitycznymi Garudami – bogami pod postacią ludzi-ptaków, panami
stworzeń latających będących transportem dla innych bogów.
„Władcy
Ptaków” znani są z towarzyszenia Wisznu i Krysznie w ich walkach przeciw złu to
bardzo ważne postaci często reprezentowane w hinduizmie i buddyzmie.
Dziś miejsce
gigantycznej świątyni Angkor jest „skamieniałe” porośnięte dżunglą. Imponujące
swoim rozmiarem ruiny, obfitość rozległych świątyń i bogactwo, które je
charakteryzuje, są „żywymi” świadkami siły i mocy cywilizacji Khmerów.
Czuć od
pierwszego wdechu iż świat orientu był tu dla twórcy źródłem inspiracji. Zapach
intensywny i oryginalny jak i bardzo charakterystyczny. Trudno pomylić go z
jakimkolwiek innym pachnidłem. Wiem na pewno że jest to jedno z tych dzieł,
które wyróżniają się z tłumu.
Hinduistyczny
bóg został tu wyważony za pomocą misternie skonstruowanych, idealnie wyważonych
ingrediencji, jak wprawne oko jubilera tak, aby każdy ze składników idealnie do
siebie wpasował.
Garuda to
niezwykły orient, pełen suchych i drzewnych żywic przywołujący na myśl
egzotyczne podróże. Jest to mocno pikantne, nietypowe pachnidło z wyraźnymi
drzewnymi nutami szlachetnego cedru z agarowcem oraz wetywerią.
Drewno
cedrowe pachnie tu jak zasuszone igły w gęstej zastygłej żywicy nadającej
pachnidłu wyjątkowego pikantnego aromatu i dynamizmu. Serce zapachu jest wprost
przepełnione akordami egzotycznych żywic drzewnych i przypraw.
Ten bogaty
orientalny bukiet ingrediencji pięknie rozwija się na skórze, a zapach unosi
się jak delikatny powiew ciepłego a zarazem pikantnego jak i słodkiego
powietrza nasyconego aromatem przypominającym połączenie żywic z miodem
szafranowym z dodatkiem egzotycznych przypraw i subtelnymi akordami owocowymi. Pomimo
wyczuwalnej słodkości nie ma tu tego ciężaru lepkiej przytłaczającej słodyczy. Z
czasem zapach zmienia swój charakter. Osiada na miękkiej bazie
waniliowo-drzewnej a dodatek pikantnego szafranu, rumu, wanilii oraz niezwykle
wyjątkowego składniku w warsztacie perfumiarza jakim jest ambra która ociepla ten
niezwykły zapachowy twór.
Podsumowując:
Przepiękne pachnidło zbierające bardzo pozytywne recenzje na zachodnich blogach
i perfumiarskich stronach. Silnie drzewne
słodkie, jednocześnie suche i eleganckie perfumy które mnie uwiodły :) Teraz
już rozumiem dlaczego stoisko marki było tak oblegane na perfumeryjnych targach
Esxence. Jest to jeden z najwspanialszych drzewno-orientalnych zapachów jaki
testowałem i jedna z najciekawszych premier 2015 roku. Jestem pod jego dużym
wrażeniem więc po cichu pragnę flakonu.
Rodzina
zapachowa: drzewna.
Perfumiarz:
Luca Maffei
Nuty głowy: Bergamotka, Kumin, Pomarańcza, Różowy pieprz,
Nuty głowy: Bergamotka, Kumin, Pomarańcza, Różowy pieprz,
Serce: Oud
z Kambodży, Rum, Szafran,
Baza:
Ambra, Kaszmeran, Wetiwer z Javy, Piżmo, Paczula, Timbersilk, Wanilia, Drewno
cedrowe.
NÉA inspirowana jest Złotą Erą Cesarstwa Bizantyjskiego w czasach ich największej świętości.
Hołd dla
Złotej Ery w Bizancjum
„Nea” jest
nazwą wspaniałego gmachu blisko pałacu cesarskiego wybudowanego przez Bazylego
I jako wyraźny symbol tej ery odnowienia, „renesansu” podczas Złotej Ery
Cesarstwa Bizantyjskiego. Bizancjum, w tym czasie, jest w apogeum świetności,
istne centrum ekonomiczne, kulturowe i religijne, robiące wrażenie na reszcie
świata przez swoją rozciągłość, swoje sztuki i przez jakość życia, istne „dobre
życie”.
Perfumy
„Nea”, skomponowane wokół harmonii smakosza z bogatymi, ale wyjątkowo
wytwornymi wpływami orientalnymi, chcą przedstawić tą zagubioną świetność w
sercu pałacu cesarskiego, gdzie czas płynie wolno, w pełni ciesząc się luksusem
i przyjemnościami oferowanymi przez Wschód. Suszone owoce, przyprawy, liście
palmowe, jaśmin i róża przedstawiają w prosty, ale najbardziej wyrafinowany
sposób, wspaniałość ogrodów otaczających majestatyczny pałac, podczas gdy
słodkie, uzależniające nuty fasoli tonko, wanilii i karmelu zmieszanych w
doskonałości osnutej benzoiną i uwodzicielskim kaszmeranem otwierają drzwi do
wspaniałego pałacu; zaproszenie do doświadczenia idealnego uczucia błogości...
A jaki jest zapach?
Och to piękne
pachnidło z ukrytą wewnątrz olfaktoryczną niespodzianką! Wyczucie i warsztat niezwykle
zdolnego Luca Maffei- twórcy tychże perfum jak i najwyższej jakości składniki
ukazały zapachowe dzieło o interesującej, niebanalnej urodzie.
NEA to orient
gęsty jak syrop, jest jak nektar klejący się kremową słodyczą do rąk upalnym
latem. Perfumy przypominają mi na pewnym etapie dokonania marki Perfum D’empire
w Aziyade z Arabie Serge Lutensa. Uświadczymy tu mnóstwo tureckiej i
marokańskiej słodyczy oraz słodkich wykręcających suszonych owoców zamieszanych
z różą z jakimś niespotykanym akordem którego na tym etapie nie potrafię
rozszyfrować. W zapachu przypominający mi słodko-słonawe Muglerowskie Womanity
the Taste of Fragrance z apetycznym aromatem dojrzałych owoców figi i
aromatycznych liści figowych które na dość długi czas zostały zanurzone w
chłodnawej słonej morskiej wodzie. Na wyjętych z wody owoców powoli zaczyna się
osiadać sól morska a w głowie malują mi się obrazy piaszczystej plaży i powiewu
aromatycznej bryzy w nadmorskich miejscowości słonecznego dnia. To prawdopodobnie
zasługa połączenia suszonych śliwek i daktyli z palmowymi liścmi.
w bazie zapach
ten jest słodko-kremowy ze świetnie współgrająca ambrą, karmelem i ciepłą
wanilią. Wprost do zjedzenia :)
Pięknie
wyważony mocny kaliber! Wykręcająca słodkość subtelnie połączona ze słonymi
akordami o bardzo dobrej projekcji i zabójczej trwałości. Zdecydowanie polecam go jesienią, gdyż noszenie
gorącym latem przydusza potwornie i przytłacza, więc ostrożnie z aplikacją.
Rodzina
zapachowa: kwiatowo-orientalna, gourmandowa.
Perfumiarz:
Luca Maffei
Nuty głowy: Daktyle, Davana (Artemisia), Granat, Liście palmowe, Czarny pieprz,
Nuty głowy: Daktyle, Davana (Artemisia), Granat, Liście palmowe, Czarny pieprz,
Serce:
Suszone śliwki, Akord Damasceńskiej róży, Jaśmin Sambac,
Baza:
Ambroksan, Benzoes, Kaszmeran, Karmel, Piżmo, Paczula, Fasolka tonka, Wanilia.
NIN-SHAR
Nin-Shar
inspirowany był wiszącymi ogrodami Babilonu królowej Semiramidy, zaliczanych do
jednego z siedmiu cudów świata starożytnego, zbudowany na polecenie
wielkiego króla Nabuchodonozora II (604-562 p.n.e.), który podarował je swojej
żonie Amytis. W sumeryjskiej mitologii Nin-Shar (Ninsar) jest boginią roślin,
córką Enki – boga słodkich wód, boga mądrości, stwórcy człowieka, czczony w
Eridu i Ninhursag - bogini płodności. Dziś uważane są za jedną z najstarszych
zaprojektowanych przez człowieka kompozycji zieleni.
Niezwykłość
wiszących ogrodów pod względem architektonicznym nie miały sobie równych, budziły
podziw wszystkich ludzi współczesnych a także zdumienie i wielkie
zainteresowanie potomnych. Opisywali je często historycy greccy, a od
czasów Aleksandra Wielkiego zalicza się je do siedmiu cudów świata.
Założenie
Wiszących Ogrodów przypisywane jest władcy Mezopotamii – Nabuchodonozorowi
II, panującemu w latach 605-562 r. p.n.e. Miały one znajdować się nieopodal
królewskiego pałacu w stolicy Babilonie (90 km na południe od
dzisiejszego Bagdadu). Nazwa Ogrodów Semiramidy pochodzi od błędnego powiązania
ich powstania z postacią Semiramidy -żony asyryjskiego króla Ninosa, która żyła
dwa wieki wcześniej, na długo przed powstaniem ogrodów. W rzeczywistości
ogrody, zgodnie z legendą, miał król Nabuchodonozor zaprojektować dla swej żony
– Amytis z Medei, która po przyjeździe do Babilonu bardzo tęskniła za bujną
zielenią i roślinnością porastającą jej ojczysty kraj.
Nie
wiadomo, jak naprawdę wyglądały Wiszące Ogrody. Według opisów starożytnych
greckich podróżników, uzupełnionych w XIX wieku przez niemieckiego archeologa
Koldeweya - badacza ruin Babilonu, ogród miał kształt piramidy z kamiennych płyt
i bloków, której kwadratowa podstawa miała ponad 30 m długości. Każdy z
kolejnych poziomów, których miało być siedem, był węższy od poprzedniego,
powstałe w ten sposób tarasy wsparte na wielopiętrowych, kolebkowo sklepionych
budowlach obsadzone były rozmaitymi egzotycznymi roślinami a nawet drzewami.
Sama nazwa
"wiszące ogrody" wynikła z błędnego tłumaczenia greckiego
słowa kremastos lub łacińskiego pensilis, oznaczających nie
"wiszący", lecz "wystający" – gdyż rośliny i drzewa
wystawały ponad kamienne tarasy, tworząc z daleka wrażenie unoszenia się w
powietrzu.
Wysokość
tej niezwykłej budowli przypominającej gigantyczne schody wynosiła około 75 m . Na tarasach ułożone były
wodoszczelne warstwy smoły, pokryte podwójną warstwą wypalanych cegieł – spoiny
pomiędzy którymi wypełnione były gipsem. Całość okrywało drugie uszczelnienie: ołowiana blacha, dzięki czemu konstrukcja dodatkowo
zabezpieczała i nie przepuszczała wody. Dopiero na tym nieprzepuszczalnym
podłożu wysypywano 3-metrową warstwę ziemi, w której sadzono rośliny.
Suchy
klimat starożytnej Mezopotamii oraz wysokość budowli wymogły skonstruowanie
pomysłowego systemu nawadniania. Przy pomocy łańcuchowych czerpaków przenoszono
wodę z niżej położonych zbiorników i kanałów na wyższe poziomy ogrodu, gdzie
była ona rozprowadzana po tarasach odkrytymi rynnami. Umożliwiało to uprawę w
ogrodzie większości znanych ówcześnie roślin – m.in. figowców, morw, granatów,
palm i winorośli. Podobno król Nabuchodonozor nakazał swym żołnierzom zbierać
napotkane przez nich podczas wypraw nieznane wcześniej gatunki roślin, które
następnie sadzono w królewskim ogrodzie.
Jakkolwiek
będąc jedną z największych cywilizacji osiągających niezrównany poziom kultury
i wiedzy dla tego okresu, Babilon miał bardzo „silną” cechę, swoje potężne
społeczeństwo zbudowane na podbojach, ekspansjach, łzach i krwi rządzone było przez
świetnych wojowników.
W
najnowszym zapachu „Nin-Shar”. Zastosowano najczystszy i najlepszej jakości
absolut Róży Tureckiej (Turkish Rose) ujawniając bogaty, intensywny, mocny,
silny, wielopostaciowy zapach, gdzie delikatne, kojące, kwiatowe, sypkie
aspekty mieszają się z mocnymi, zielonymi, balsamicznym, leśnymi, ziemistymi
nutami, czyste wyobrażenie całej rośliny, od delikatnych, kwiatowych płatków do
zielonych liści, łodygi i cierni, aż po korzenie.
Nin-Shar
pachnidło w kolorze krwistym to słodko-drzewny duet z dominującą hipnotyczną różą,
i likierem różanym ale to taką nietypową różą, która nie ma nic wspólnego z słodkimi
ogródkami. Próżno szukać takiego porównania w innych różanych kompozycjach.
Tu mocno
kolczate kwiecie jest w zapachu cierpkie, nieco chropowate lecz słodkie i
miodowe, z mocno zaostrzoną chłodną bazą z subtelnego kadzidła i intensywnym pikantnym
drewnem cedrowym z agarowcem, a i kremowego
aromatu sandałowca uświadczymy tu w dużej ilości.
Ta baza przypomina
mi aromat zmieszanej woni balsamicznego olejku jodłowego z chropowatym, ciemnym
gryczanym miodem za którym mój nos nie przepada.
Powiem
szczerze, iż pomimo czarującego spisu nut nie powalił mnie ten zapach i chyba nie
tego oczekiwałem. Nie widzę w nim tych baśniowych ogrodów, choć początek
ukazuje piękno różane to długo potem zdecydowanie nie moja bajka. Głównym moim
zastrzeżeniem jest właśnie zbyt agresywna drzewna, wytrawna baza – przywodząca
na myśl świeże, drzewne wióry z pikantnego jodłowego drewna z sandałowcem
przypominające mi zapach spoconego człowieka. Baza
jest dla mnie zbyt przytłaczająca, po dłuższym noszeniu latem męczy mnie. Podejrzewam że zimą to pachnidło pokaże zupełnie inne, być może piękne oblicze.
To zapachowy
twór o dwóch twarzach. Z jednej strony ukazane zostało kwiecie jako te słodkie
i sensualne, a z drugiej pełne drzewnej pikanterii, pokazujące ostrość swych kolców.
Zapach dla miłośników klimatów żywicznych, leśnych a mało kwiatowych. To taka twarda
i chropawa zdrewniała róża w męskim wydaniu.
Nos:
Sidonie Lancesseur z Robertet w Grasse.
Rodzina
zapachowa: kwiatowo-drzewna.
Nuty
głowy: Bergamotka, Esencja z Davany (Artemisia), Likier różany,
Serce:
Paczula, Absolut tureckiej róży, Egipski jaśmin,
Baza:
Benzoes, Wanilia Bourbon, Oud, Drewno sandałowe, Cedr Virginia, Absolut
Kadzidła Frankońskiego.
Zdjęcia, info:
http://www.portalflorystyczny.pl/index.php?option=com_content&id=1503:czy-wiszce-ogrody-babilonu-istniay-naprawd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz