Hiram
Green to znakomity twórca pachnideł który jest jednym z moich
faworytów jeżeli chodzi o własne kreacje zapachowe. Ten perfumiarz
pochodzący z Kanady a tworzący obecnie w Europie w Holandii
rozpoczął swoją działalność w Londynie w 2003 roku z luksusową
marką Scent Systems oferującą 17ml ekstrakty perfum stworzone bez
jakichkolwiek ograniczeń kosztów produkcji o potężnej mocy i
zawrotnej cenie, w całości poświęcone kwiatom. Hiram Green tworzy
ręcznie robione zapachy wykonane wyłącznie z naturalnych
materiałów i w małych partiach.
Swoją
pierwszym autorską zapachową kreacją Moon Bloom z 2013 roku
oczarował świat. To perfumy w którym motywem przewodnim było
potężne kremowo-narkotyczne kwiecie tuberozy.
Następnie
oczarował nas szyprowym pachnidłem Shangri-la z 2014 roku
inspirowanym legendarną mityczną krainą Shangri-La położoną w
jednej z dolin Himalajów Tybetu, W 2015 roku wydany został
prawdziwy klejnot w kolekcji limitowany zapach Voyage wyprodukowany w
ilości 250 flakonów jako oda do egzotycznych tajemniczych Indii.
Przedostatnimi pachnidłami w kolekcji perfumiarza były kwiatowy
Dielettante oraz Arbolé Arbolé inspirowany poematem wybitnego
hiszpańskiego poety i dramaturga Federico Garcii Lorca.
W
Grudniu 2017 roku twórca pokazał światu Slowdive – szóste w
kolekcji autorskie perfumy, zamknięte w tym samym designie 50ml
flakonu co wcześniejsze zapachowe dzieła. Wszystkie zapachy są
także dostępne w mniejszej podręcznej 10ml pojemności.
A
jaki jest w noszeniu jego najnowszy zapach?
Slowdive
to w pełni naturalne, ręcznie wykonane perfumy, które ukazały się
pod koniec 2017 roku rozpoczynające się słoneczną indolową
eksplozją białych bukietów, głównie z kwiatów pomarańczy. To
gorące w noszeniu, żywiczno-kwiatowe pachnidło, złożone z
bogatego narkotycznego słodkiego nektaru z pikantno-słodkim
środkiem wypełnionym słodyczą suszonych owoców i kwiatów
tytoniu przypominający mi aromat kumaryny połączonej z suszonymi w
słońcu garściami goździków plus dyskretną kroplą olejku
lawendowego.
Rozgrzany
do gorąca plaster wosku pszczelego wypełnionego miodem i
ekspansywna piękna, dumna narkotyczna tuberoza rewelacyjnie sie
łaczą ze sobą tworząc razem z żywicami aksamitną cielistą,
pudrowo-kwiatową miksturę idealną na długie mroźne zimowe
wieczory przywodzącą na myśl orientalno- żywiczna mieszankę
labdanum z balsamem tolu, kremowym sandałowcem i benzoesem. Z pod
grubej warstwy wosku wyłania się lekko pikantny aromat kwiatu
tytoniu z pewnością z sowitym dodatkiem suszonych liści. To co w
tych perfumach od razu mnie ujęło to towarzystwo białych kwiatów:
tuberozy, tytoniu, pomarańczy z gorącymi akcentami
żywiczno-miodnymi.
Dla
mnie ten aromat jest jak wspomnienie najszczęśliwszych chwil z
dzieciństwa: pełnia lata, gorące nagrzane w słońcu łąki pełne
kwiatów uginających się od nektaru nad którymi nisko latają
pszczoły oraz mnóstwem kwitnących drzew takich jak lipa, akacja i
mimoza. Te jakże bogate słodkie, leniwie ciepłe perfumy są
znakomicie wyważone i ukazują ponownie przykład niezwykłej
zdolności kreatora więc koniecznie polecam testy!
Slowdive
(Eau de Parfum)
Nuty:
Neroli, Kwiat pomarańczy, Kwiat tytoniu, Wosk pszczeli, Suszone
owoce, Tuberoza, Żywice.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz