Amerykańska marka Demeter już od wielu lat kojarzy się z
produkcją zapachów o niebanalnych połączeniach aromatycznych, wychodząc
naprzeciw oczekiwaniom bardziej wybrednych konsumentów. Na początku
działalności marka skupiała się na aromatach kwiatowych, z czasem
eksperymentując z oryginalnymi akordami zapachowymi. Najnowsze pachnidło zwie
się Petrichor i jest już 407 zapachem w kolekcji firmy. Co oznacza ta
tajemnicza nazwa? Otóż Petrichor jest to aromat parującej ziemi po letnim deszczu.
Z pewnością jest to jeden z bardziej przyjemnych
zapachów, zaraz obok świeżo skoszonej trawy oraz woni ozonu po burzy. Jednak
skąd on się bierze? Otóż uważa się, że za większa jego część odpowiadają
bakterie z rzędu promieniowców (Actinomycetales). Bakterie te rozmnażają się w
glebie gdy warunki są sprzyjające, gdy jest mokro i ciepło. Gdy gleba wysycha
tworzą się zarodniki, które aktywują się pod wpływem wilgotności, gdy spada
deszcz. W drobnych kropelkach deszczu unoszą się one niczym w aerozolu i tworzą
niesamowity, ziemisty aromat. Jest to spowodowane substancją, którą te bakterie
tworzą, czyli geosminą (dosłownie jej nazwa oznacza "zapach ziemi").
Jest ona odpowiedzialna (oprócz wrażeń po deszczu), za zapach gleby, a także w
dużej mierze za... smak buraków. Im dłuższy jest okres suchy przed deszczem,
tym woń jest intensywniejsza.
Dość duża część "zapachu deszczu" pochodzi też
z samego jego kwasowego charakteru, zwłaszcza dotyczy to terenów
zurbanizowanych, gdzie występuje silniejszy smog, a więc większe stężenie
chemikaliów w powietrzu. Deszcz taki uwalnia różne minerały zawarte w glebie
uwalniając tym samym ich aromat.Tak samo też za znaczną część przyjemnych
wrażeń zapachowych odpowiadają rośliny, które wydzielają różnego rodzaju olejki
aromatyczne, które osiadają niezauważone na kamieniach. Jest to jedno z
przyjemniejszych doznań jakie przygotowała nam natura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz